Samuraj i Anioł Stróż


Szpital - oddział onkologiczny - dziecięcy. Z każdym tym słowem narastają emocje. Wystarczy już onkologia, by czytelnik zwolnił tempo, a oddział dziecięcy dodatkowo wzbudza wielki smutek. Od razu stają przed oczami dzieci o bladych twarzyczkach i często ...z uśmiechem na ustach. Właśnie, bo dzieci, mimo choroby zawsze pozostają dziećmi. Musimy je chronić, pielęgnować, dbać o nie, a one wciąż, mimo bólu i cierpienia potrafią wynagrodzić nam cały trud i poświęcenie, jednym małym uśmiechem. Czekamy na taki uśmiech i wydaje się, że wtedy cały świat jaśnieje słonecznym blaskiem. Może być zimno, pochmurno i deszczowo, a nam robi się na sercu gorąco, kiedy mały pacjent lepiej się czuje i szczerze uśmiecha.


Na takim oddziale leży Teo. Ma tam już swoich kolegów, właściwie jednego może nazwać już przyjacielem. Są tam też dziewczyny, ładne i całkiem fajne, ale Teo nie rozmawia z nimi tak często, jak z Barcą, najlepszym kumplem z sali. Wszyscy się znają i każdy wie, co komu dolega. Najgorzej jest myśleć, że trafi się na Koniec świata - do sali na końcu korytarza. Nikomu, oprócz siostry Amelii i lekarzy, nie wolno tam wchodzić. 
W szpitalu życie toczy się wokół innych spraw, niż te, którymi żyło się wcześniej.
"Szkoła i tyle innych rzeczy stały się tak odległe, jak najdalsze planety Mlecznej Drogi."
W tym szpitalu nie ma szkoły. Przychodzi tylko katechetka, ale jej zajęcia i przemowy jakoś nie trafiają do dzieciaków. Teo i jego koledzy wolą, kiedy odwiedza ich ksiądz Antoni, który nawet nie wygląda jak ksiądz. Wysportowany, opalony, zawsze uśmiechnięty i tylko koloratka wskazuje na to, kim jest z zawodu. Kiedy ksiądz Antoni jest na oddziale, wiele może zrobić. Potrafi nawet wydłużyć czas oglądania telewizji, a podczas rozmowy z nim, dzieciaki dowiadują się naprawdę ciekawych rzeczy. 
Tak toczy się życie w szpitalnych salach. Do tego operacje, zabiegi, kroplówki, wizyty lekarzy. No i odwiedziny. Ale Teo ma zawsze tylko jednego gościa, starszego brata Artura, bo ich rodzice nie żyją już od wielu lat. 
...
Smutek, goni smutek. Wtedy pojawia się On - Anioł Stróż. Teo początkowo nie wierzy w to, co widzi. Jego opiekun nie wygląda na anioła z obrazków, które znał. Nawet nie ma skrzydeł. Mężczyzna kiedyś był karateką i potrafi człowieka przekonać, gdy opowiada o wewnętrznej sile. 
Anioł z przeszłością karateki to synonim mocy, opanowania, spokoju i determinacji w walce. 

Wiara czyni cuda i pozwólmy sobie na ten jeden cud w życiu Teo.

Doświadczony przez los, chory chłopiec wzrusza do głębi, a jego przeżycia podczas pobytu na oddziale onkologicznym, poruszą najtwardsze serca. Realistyczny obraz szpitala, chorób i codzienne życie pacjentów dodają temu przekazowi prawdziwości. 

Tę książkę powinien przeczytać każdy, a może nawet bardziej dorośli. Świat, widziany oczami dziecka, jego odczucia, potrzeby, powinny być obowiązkową lekturą dla rodziców. 

Co jest najważniejsze w naszym życiu, kto o nim decyduje?
Jak znaleźć siłę do walki, w sobie samym? Czym jest odwaga i czy każdy odczuwa strach?
Czy dobro ze złem zawsze walczy i od czego zależy wygrana? 
Kiedy wiara daje siłę, czym jest dla dziecka, jak ją przedstawiać? O czym rozmawiać i jak przygotować do życia, które podoba się - najważniejszemu z wszystkich - Szefowi?
Bramkarz Klubu, a zwłaszcza jego tatuaż stanowią najlepszą odpowiedź na wiele z tych pytań!

Niekoniecznie/ Warto dać szansę / Polecam/ Polecam jak najbardziej:)
                                                                                                          

Tytuł: Samuraj i Anioł Stróż. Autor: Andrzej Żak Ilustracje:A.Krztoń; Wydawnictwo BIS. Oprawa twarda. 108 stron

Komentarze

  1. Dzięki za polecenie! Brzmi bardzo ciekawie i na pewno ją kupię - nie tylko dla dziecka, ale także dla siebie :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Chwyta mocno za serce, a rozum przestawia się na właściwe tory. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Sama mam ją ochotę przeczytać, choć do dziecka już mi daleko niestety. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mnie również daleko.:) Ale książka ma uniwersalną treść - trafia do wszystkich (oprócz tych najmłodszych czytelników)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz