"Królewna Lenka czeka na wróżkę" (Zębuszkę oczywiście :)


Opowieść o wypadającym mleczaku, który ma wynagrodzić zębowa wróżka jest w porządku.
Chociaż jeszcze 25- 30 lat temu nie było wróżki zębuszki i dzieci dawały radę :-) Tak samo zresztą, jak i wystarczały dwa kanały w telewizji i kilka popularnych polskich bajek. Niech będzie, świat idzie do przodu, mamy ogromny wybór we wszystkim.
Dzieci w tej opowieści mają różne pomysły na usunięcie mleczaka, niektóre z pewnością śmieszne. Do tego czarodziejski świat wróżek, które zbierane mleczaki wykorzystują w swój tajemniczy sposób.
Ilustracje i dopiski na stronach są urocze.

Jedno tylko zaniepokoiło mnie w tej książce. Co autorka miała na myśli, nie nadając imion dzieciom z tego królestwa? Dlaczego w opowieści czytamy o przyjaźni z "córką kucharki" i "synem strażnika"? Nie ma dla nich imion. Celowe odróżnianie "klasy robotniczej" od "królewskiej krwi"? Czy to aby takie dobre przyzwyczajenie wpajane dzieciom ? Spokojnie można by napisać Zosia/Klara/Ewcia-córka królewskiej kucharki i byłoby miło, że Lenka bawi się ze wszystkimi dziećmi w królestwie, a nie tylko tymi z wyższych sfer. No chyba, ze w innych książeczkach tej serii już pojawiają się imiona. Przeczytam choćby właśnie po to i sprawdzę, zanim przeczytam dzieciom...


 Niekoniecznie/ Warto dać szansę / Polecam/ Polecam jak najbardziej:)

Tytuł:Królewna Lenka czeka na wróżkę. Autor:A.Krella-Moch.Wydawnictwo:Skrzat.oprawa miękka. 36stron.

Komentarze