Zuzia bywa krnąbrna, bywa też uparta. Tym razem upartość dotyczy pomysłu na spędzenie czasu z mamą. Niestety mama wciąż odmawia, a to zmęczona, a to zajęta. Zuzia bierze więc własną dziecięcą książkę kucharską i oto mamy historię pieczenia ciasteczek.
Wprawdzie trzeba zawsze słuchać mamy, ale jak widać na tym przykładzie, rodzice czasem zapominają jak to jest, gdy nie można samodzielnie czegoś zrobić, a bardzo się chce.
Tutaj dziecięce potrzeby nie biorą pod uwagę zmęczenia czy innych powodów odmowy. Uparciuch dąży do swojego celu. Dobrze, gdy efektem są pyszne ciasteczka.
Zuzia radzi sobie z tym pieczeniem różnie, ale w końcu i mama znajduje tę jedną małą chwilkę, by córeczce pomóc. Ciasteczka upieczone i cała rodzina może już zasiąść do stołu. A tata jest bardzo dumny ze swojej małej Zuzi. I słusznie! Gdyby się nie uparła, ciasteczek by nie było...
Na końcu książeczki znajdziecie przepis, który wykorzystała Zuzia. Wprawdzie nie upiekłam ciasteczek według tej receptury, ale opowieść o małej kuchareczce przyniosła natchnienie i ochotę na ciasteczkowe co nieco ;)
Niekoniecznie/ Warto dać szansę / Polecam/ Polecam jak najbardziej:)
Tytuł: Zuzia się zgubiła; Autor: L.Schneider; Wydawnictwo Media Rodzina. Oprawa miękka. 24strony.
Komentarze
Prześlij komentarz